Filipińscy pracownicy w polskich firmach: 7 powodów, dla których to
Świat pomaga, niektórzy Ukraińcy szkodzą swoim
Wojna nie tylko za własną ojczyznę, ale także za bezpieczeństwo Europy i całego świata zjednoczyła cały naród ukraiński. Polska jest jednym z krajów, który od razu nadał wsparcie i pomoc swoim braciom z Ukrainy w kilku kierunkach. Cały świat nie stoi obok i pomaga Ukrainie. Jednak w tak trudnym czasie pojawiają się sygnały, że niestety nadal są na Ukrainie ludzie, którzy krzywdzą swoich rodaków w czasie wojny i to… z powodów osobistych.
Początkowo pojawiały się doniesienia, że w niektórych miastach Ukrainy, gdzie sytuacja jest stosunkowo spokojna, właściciele mieszkań zaczęli znacznie podnosić ceny wynajmu, czasem 3-4-krotnie wyżej niż przed wojną, a niektórzy właściciele sklepów podnieśli również ceny żywności. Tych przypadków jest jednak niewiele, a większość Ukraińców pomaga sobie nawzajem w niesamowity sposób.
Gorzej jest jednak, gdy pracownicy sektora publicznego celowo krzywdzą swoich obywateli. O jednym z takich przypadków w Lubarze obwodu Żytomierskiego dowiedziała się nasza redakcja.
Pan Serhiy i pani Svitlana są nauczycielami. Ich miasto znajduje się w obwodzie Żytomierskim. To obwód, w którym bezpośrednio toczą się walki. Straszna noc 24 lutego zostanie zapamiętana na całe życie. Jedno z lotnisk wojskowych ostrzelane pociskami przez wojska rosyjskie oddalone jest o zaledwie 30 km. od miasta Pana Serhija i Pani Svitlany. Eksplozje były słyszalne i widoczne, to było bardzo przerażające.
Pani Svitlana ma 58 lat, a Pan Serhij – 59. Na początku lutego po raz drugi przeszli przez koronawirusa a wojna zastała ich w bardzo słabym zdrowiu. Pani Svitlana ma wysokie ciśnienie krwi, którego górna granica jest utrzymywana na poziomie 170.
Mieszkająca we Lwowie córka zaczęła prosić rodziców, aby przyjechali do niej ze strefy zagrożenia. Pan Serhij i pani Svitlana długo wahali się, czy zostawić wszystko i wyjechać, czy jednak zostać. Córce udało się przekonać rodziców, choć było to dość trudne. Droga do Lwowa, która trwa zwykle 6-7 godzin, trwała prawie dwa dni. Na Zachodniej Ukrainie, oprócz kontaktowania się z uczniami i prowadzenia nauki zdalnej w miarę możliwości przez Internet, nauczyciele zaczęli pracować jako wolontariusze – robiąc siatki maskujące, pomagając sortować pomoc itp. Część własnych oszczędności Pan Serhij i Pani Svitlana przekazali na wsparcie Sił Zbrojnych Ukrainy.
Pan Serhij i Pani Svitlana ciężko przeżywają sytuację. Ciągły niespokój i zaledwie kilkugodzinny sen towarzyszy im przez ostatnie 3 tygodni. Pani Svitlana również nadal ma bardzo wysokie ciśnienie krwi.
Jednak najbardziej podstępny cios czekał na Pana Serhija i Panią Svitlanę od kolegów z departamentu edukacji w Lubarze. Ustna decyzją kierownika wydziału była selektywna i bez powodu a brzmiała podobnie tak: Panu Serhijowi i Pani Svitlanie nie opłacać wynagrodzenia z powodu… ich nieobecności w mieście w stanie wojny. Nieobecności której nikt nie sprawdzał i nie miał prawa i możliwości sprawdzać. Powodów do niepłacenia wynagrodzenia nie było. Wszyscy inni nauczyciele dostali wypłaty, z wyjątkiem Pana Serhija i Pani Svitlany.
Przypominamy, że Minister Edukacji Ukrainy i Gabinet Ministrów Ukrainy wydali stosowne zalecenia dotyczące pracy zdalnej dla nauczycieli, którzy opuścili swoje miejscowości lub kraje z powodu stanu wojennego.
Pan Serhij i Pani Svitlana pracowali zdalnie, jednak zostali bez wynagrodzenia z powodu instrukcji kierownika wydziału edukacji terytorialnej w mieście Lubar.
Po tym, jak Okręgowy Wydział Oświaty w Żytomierzu dowiedział się o naruszeniu, sytuacja nieco się poprawiła. W Lubarze zwołano pilnie spotkanie dyrektorów szkół. Po tym wydarzeniu Pani Svitlana dostała wypłatę jednak z prośbą o podpisanie wniosku o urlop z mocą wsteczną. Pani Svitlana odmówiła podpisywać taki wniosek, argumentując, że takie działania były by nielegalne.
Departament Edukacji w Lubarzu odmówił jakiejkolwiek odpowiedzialności, zaczął przekręcać fakty i próbował udowodnić, że jednak nie doszło do żadnego naruszenia. Właściwie cała odpowiedzialność została przeniesiona na dyrektorów szkół, którzy z kolei zaczęli też mówić, że wynagrodzenie powinno było być naliczane i nie planowali tego wynagrodzenia nie naliczać.
Na dzień 18 marca wynagrodzenie dla Pana Serhija nie zostało naliczone.
W ten sposób, gdy inni ludzie i całe kraje współpracują ze sobą, aby pomóc Ukraińcom, szef wydziału oświaty w miejscowości Lubar w obwodzie Żytomierskim na Ukrainie, próbuje upokorzyć swoich kolegów, prawdopodobnie ze względu na jakąś osobistą nieprzyjaźń lub osobistą wrogość.
I to wszystko w czasie, gdy Ukraina oświadczyła, że pomimo wojny wynagrodzenia w całym kraju są wypłacane w całości.
Postaramy się rozpowszechniać te informacje, także w innych polskich mediach a wszystkich pracowników oświaty w Polsce prosimy apelować do ukraińskich kolegów o wyświetlenie danej sytuacji i zachowaniu sprawiedliwości wobec ukraińskich nauczycieli.
Agnieszka Górnicka