Filipińscy pracownicy w polskich firmach: 7 powodów, dla których to
Praca w Polsce bez pośredników – nie dla każdego obcokrajowca?
Ukraińscy pracownicy coraz częściej mówią: „Szukam pracy bez pośrednika”, „Potrzebuję pracy u bezpośredniego pracodawcy”, „Nie będę pracować przez agencję”. Czy jest to zawsze uzasadnione, porozmawiajmy dzisiaj.
Ludzi można zrozumieć: nie chcą pracować przez pośrednika, żeby mu nie płacić za znalezienie pracy (jeśli jest to pośrednik ukraiński), albo nie chcą pracować za pośrednictwem polskiej agencji pracy (bo agencja zarabia na pracownikowi).
Ale ludzie popadają w skrajności, dzieląc wszystko na czarno-białe, myśląc mniej więcej tak: „Pośrednik jest zły”, „Praca u bezpośredniego polskiego pracodawcy jest dobra”. Dziś na własnym przykładzie pokażę, że praca u polskiego pracodawcy może być również pełna przykrych niespodzianek, a czasem rzeczy strasznych lub wręcz nie do zniesienia.
Chcę tutaj obalić mit, że znalezienie przez Ukraińca pracy u bezpośredniego polskiego pracodawcy jest zawsze „strzałem w dziesiątkę” i opowiedzieć z własnego doświadczenia, dlaczego praca u bezpośredniego polskiego pracodawcy nie zawsze jest tak dobra, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Proszę zrozumieć mnie prawidłowo i nie myśleć, że polecam wszystkim zwracać się po usługi agencji pracy zamiast szukać tej pracy u bezpośrednich pracodawców. Chcę tylko podzielić się informacjami z mojego doświadczenia, a każdy będzie mógł zdecydować, co najbardziej mu odpowiada – praca za pośrednictwem polskiej agencji pracy, czy praca u bezpośredniego polskiego pracodawcy.
Praca przez polską agencję pracy – plusy i minusy
Pracując za pośrednictwem polskiej agencji, ukraiński pracownik jest chroniony przez polskie prawo, ponieważ przed rozpoczęciem pracy agencja wystawia takiemu pracownikowi zezwolenie na pracę, a także wystawia umowę o pracę lub umowę zlecenia. Każda agencja musi to robić nie z sumienności, ale z powodu ciągłych kontroli przez różne inspekcje, w przeciwnym razie – duża grzywna.
Czyli pracując przez polską agencję pracownik z Ukrainy pracuje legalnie i ma to swoje zalety. Jeśli agencja ma wysoki poziom zaufania i wykwalifikowaną kadrę, jej pracownicy w razie kontroli nie są np. deportowani z powodu błędu w umowie lub jakiegokolwiek błędu, który może wynikać u bezpośredniego pracodawcy z powodu braku wiedzy prawnej.
Rzeczywiście, często zdarza się, że polscy pracodawcy nie wiedzą, jak prawidłowo zatrudnić obcokrajowca. Czasami po prostu nie chcą wchodzić w szczegóły i zalegalizować swoich zagranicznych pracowników. W przypadku kontroli główna wina leży po stronie pracownika i grozi mu deportacja. Pracodawca może zostać ukarany grzywną.
Agencja zawsze płaci za pracownika składki podatkowe oraz składki na fundusz zdrowia, więc w razie potrzeby pracownikowi przysługuje bezpłatna opieka medyczna.
Kolejnym istotnym czynnikiem w sytuacji, kogo wybrać – agencję czy bezpośredniego pracodawcę – jest mieszkanie. Agencja znajduje mieszkanie na własny koszt i choć warunki często mogą być średnie, posiadanie mieszkania dla pracownika z Ukrainy nadal jest dużym atutem.
Poszukując mieszkania, agencje również borykają się z różnymi problemami, o których niewiele osób wie. Np. jest wiele dobrych wakatów w dużych miastach w Polsce, jednak agencja najpierw musi załatwić mieszkanie, inaczej pracownik po prostu nie przyjdzie.
Na przykład wynajęcie 3-pokojowego mieszkania dla pracowników, w którym zamieszka 6-8 osób, w dużym mieście takim jak Wrocław, Kraków czy Warszawa będzie kosztować co najmniej 3000 zł plus podwójna kaucja. Czyli za takie mieszkanie agencja musi zapłacić z góry 9 tys. zł. Agencja nie jest jednak pewna, czy znajdzie w ogóle ludzi do pracy, czy wszyscy, którzy przyjechali, zostaną pracować i czy w tym przypadku będzie miała zyski po pewnym czasie.
W praktyce wielu pracowników z Ukrainy ucieka nawet z dobrych, wysoko płatnych wakatów. Powody są często dość absurdalne, ale takie są realia życia.
Praca dla bezpośredniego polskiego pracodawcy
Rozważmy teraz inny przykład – pracę dla bezpośredniego polskiego pracodawcy, czyli bez pośredników. To jest to, czego ja, autor tego artykułu, często szukałem i odnajdywałem osobiście. Najprostszym sposobem na znalezienie prac niewykwalifikowanych jest skorzystanie ze strony internetowej lub aplikacji mobilnej olx.pl.
Co prawda, wiele ofert pracy jest zamieszczonych przez ukraińskie i polskie agencje, jednak jeśli szukasz w języku polskim, większość wakatów to oferty od bezpośrednich polskich pracodawców.
Jakie mogą być wady w tym sposobie na poszukiwanie pracy dla ukraińskiego pracownika? Po pierwsze, trzeba umieć pisać i mówić po polsku, a nie każdy Ukrainiec to potrafi.
Lepiej nie pisać do autora ogłoszenia, a mianowicie dzwonić. Pracodawcy znacznie rzadziej odpisują, a kiedy dzwonisz, często możesz usłyszeć, że oferta nie jest już aktualna.
Często też wolą do pracy tylko Polaków, a gdy słyszą, że po drugiej stronie rozmawia Ukrainiec, mogą próbować wykorzystać to na swoją korzyść, a mianowicie zatrudnić takiego pracownika, jednak za mniejszą pensję i „dorzucić” więcej obowiązków zawodowych.
Jedna z ofert pracy, którą znalazłem przez polskiego olxa od bezpośredniego pracodawcy
Ta praca była okropna i nagrałem o niej film na YouTube. Tutaj pokrótce opiszę o co chodziło i jakie były wady „zdobycia” takiej pracy.
Zacznijmy od tego, że bezpośredni pracodawca może być niegrzeczny, nieuczciwy, próbować Cię oszukać i wykorzystać od samego początku. Mój polski pracodawca odniósł wrażenie, że skoro kiedyś przez 2 lata pracował nielegalnie w Niemczech i był tam poniżany, to teraz musi robić to samo z Ukraińcami, chociaż my pracowaliśmy dla niego legalnie i sumiennie.
Wszystko zaczęło się od bardzo kulturalnej korespondencji przez olx i WhatsApp, gdzie pracodawca nawet pisał zwroty jako „Ciebie”, „Ty”, „Was” wielkimi literami.
Obiecał przez telefon 13 zł netto za godzinę (kwiecień 2019), ale nawet wtedy warto było się nad tym zastanowić, bo taką stawkę ogłosił dopiero po zapytaniu ile dostawałem w poprzedniej pracy. Oznacza to, że w rzeczywistości wymyślił tę stawkę godzinową dostosowując się do rozmowy.
Polscy pracodawcy często pytają kandydatów o wynagrodzeniu w poprzedniej pracy, aby być konkurencyjnymi i nie oferować stawki niższej od stawki konkurenta, bo wtedy można stracić potencjalnego pracownika. Lub nie chcą przepłacać w przypadku jeśli konkurencja płaci mniej. W moim przypadku powodem nie był żaden z tych powyżej opisanych.
Praca miała być sezonowa. Ja już miałem doświadczenie w pracach sezonowych. Pracowałem półtora roku przy kasie w górach w ośrodku narciarskim – jako sprzedawca przekąsek i napojów. Jednak obowiązków było o wiele więcej – załadunek i rozładunek towarów, transport towarów koleją linową, sprzątanie, pełnienie obowiązków kelnera, barmana, kucharza, odśnieżacza itp. Często praca powyżej 14 godzin i przy minus 15C, w budce z otwartym oknem.
Mniej więcej to samo musiałem robić w sezonie letnim, lecz już nad Bałtykiem, ale jak się okazało – nic wspólnego. Nic o czym rozmawiałem z pracodawcą do przyjazdu. Nie było tu sprzedaży lodów, nic co pracodawca obiecał na początku – ale były kebaby, nie tylko sprzedaż ale także gotowanie, noszenie towarów, wywóz śmieci, krojenie warzyw, i ponad 30 dań w menu.
Odnośnie wynagrodzenia szef od początku zaczął mówić niejasno, cytuję:
„Na początku będzie trochę mniej, bo dopiero się uczysz, a potem będzie trochę więcej”.
Krótko mówiąc, nie było konkretnej kwoty wynagrodzenia ani godzinowej, ani miesięcznej, a potem okazało się, że wypłata wynagrodzenia nie jest co 10 dnia miesiąca, ale na koniec sezonu (!), czyli po przepracowaniu prawie pół roku wypłatę dostajesz pod koniec września (tak powiedział szef mniej więcej 10 maja). Jeśli z góry rozwiążesz umowę, rozważny szef zawarł w umowie klauzulę o potrąceniu z wypłaty odszkodowania w kwocie 1500 zł. Czyli wszystko było niezgodnie z prawem.
Krótko mówiąc, czując, że pachnie oszustwem i pracując trochę ponad miesiąc, zawiadomiłem, że rezygnuję za tydzień. Otóż dostałem nie obiecane 4300 zł wypłaty, które uczciwie zarobiłem wyjątkowo dużą liczbą przepracowanych godzin (ponad 400 miesięcznie), pracując siedem dni w tygodniu i z niestandardowym harmonogramem, a tylko 3 tys. zł netto, co w przeliczeniu na stawkę godzinową ok. 10 zł netto. W 2019 roku. Oto taką pracę miałem od bezpośredniego pracodawcy.
Mój znajomy, który jeszcze po mnie został tam pracować, nie wierząc w oszustwo, a nawet przywiózł tam swoją dziewczynę, miał jeszcze gorszą sytuację. Został zwolniony miesiąc i tydzień później niż ja, a jego dziewczyna razem z nim po miesiącu. Dziewczynie szefuncio zapłacił tylko 1000 zł zamiast 3000, mówiąc, że wycenił jej pracę na zaledwie 8 zł netto za godzinę, choć w 2019 r. według polskiego prawa pracy płaca minimalna wynosiła 10,20 zł za godzinę netto.
Co do znajomego, znakomity bezpośredni pracodawca potrącił od niego 3000 zł, mówiąc, że 1500 to grzywna, a kolejne 1500 potrącono na mieszkanie, choć przed podjęciem pracy omówione było, że mieszkanie jest bezpłatne. Oto taki bezpośredni pracodawca.
Poza tym znajomy szefa chwycił mojego kolegę za gardło, powiedział mu, że kiedyś w przeszłych wiekach cięli Ukraińców i dalej trzeba to robić, powiedział mu, że jest nikim w obcym kraju, żeby stawiać jakieś swoje warunki. Sprawa się skończyła w Inspekcji Pracy – niczym.
Znajomy dostał pismo z inspekcji pracy już na swój adres ukraiński, w którym inspekcja poinformowała o przeprowadzonej kontroli u tego pracodawcy. Wg. inspekcji pracy, nie znaleziono żadnych naruszeń. W sprawie użycia siły fizycznej i gróźb ze względów narodowych zalecono kontakt z policją.
Oczywiście nie znaleziono żadnych faktów naruszeń, ponieważ przed rezygnacją z tej pracy 2 zdrowe mordy pod 2 metry wzrostem, zmusiły go i dziewczynę do podpisania jakiejś umowy. Nie wiadomo, co było w umowie. Najprawdopodobniej – umowa o rezygnacji za porozumieniem stron.
Ponadto w harmonogramie błędnie zaznaczono również liczbę przepracowanych godzin. Oczywiście – zostały przepisane. W rzeczywistości było to 14-15 godzin pracy dziennie. Inspekcja, która przeprowadziła kontrolę, wysłała kopię gdzie były wpisane 2-3 godziny dziennie. Dlatego nie wszyscy bezpośredni polscy pracodawcy wydają się uczciwi.
Inny przykład, mój osobisty, jest nowszy – z początku 2020 r.
Pracowałem przez miesiąc na zmywaku. Od jakiegoś czasu też już pracowałem jako freelancer – dorabiałem na tłumaczeniach. Zarobki były zmienne, niestabilne, ale dość wysokie. Jednak prawie cały czas byłem w mieszkaniu. Postanowiłem więc znaleźć trochę pracy fizycznej – 2-3 dni w tygodniu. Wiedziałem więc na pewno, że będę mógł zapłacić za mieszkanie i jedzenie, ucieknę na trochę od komputera i będę pracować w społeczeństwie z ludźmi a nie tylko z monitorem.
Pracowałem w sercu starego miasta Krakowa. W kuchni restauracji jednego ze słynnych hoteli. I znowu trafiłem na szefa kuchni, który nienawidził Ukraińców i opowiadał o tym na każdym kroku. Nie otwarcie, nie wprost, ale mówił wielokrotnie rzeczy w stylu: „To nie jest Ukraina!”, „Co tutaj tworzysz swoją Ukrainę!” Cóż, wszystko w tym stylu.
Dwóch jego „ataków” wystarczyło, żebym się na niego rozgniewał i powiedział mu wszystko, co o nim myślę. Potem od razu poszedłem do działu kadr i powiedziałem, że rezygnuję. Powiedziałem też, że niech szefuncio podziękuję, że nie poszedłem na policję – złożyć skargę o jego zachowywaniu wobec mnie, które traktuję jako nienawiść narodową wobec mojej osoby. Było wystarczająco dużo świadków.
Chociaż reszta zespołu była wspaniała. Znakomici kucharze – Polacy i jeden Ukrainiec. Cudowne kobiety, które pracowały ze mną przy zlewie i na zmywaku. Miła Pani z działu kadr.
Podsumowanie
Mogłoby się wydawać, że moje doświadczenia w Polsce są tylko negatywne. To wcale NIE jest prawda. Zmieniłem około 15 miejsc pracy w Polsce w ciągu 7 lat, więc kilku negatywnych pracodawców to całkiem naturalne. Nadal mam dobre relacje z wielu byłymi pracodawcami.
Często zmieniałem pracę w Polsce, ponieważ jeździłem do pracy głównie na krótkie sezony. Rozumiałem, że potrafię znacznie więcej niż wykonywanie mechanicznych funkcji robotycznych za stałą kwotę zł miesięcznie, ale musiałem połączyć pełny żołądek i wsparcie materialne z czasem i chęcią rozwijania swoich projektów online i w końcu znaleźć stabilne stanowisko, które mi się podoba.
W tym artykule chciałem tylko ostrzec wszystkich, że bezpośredni pracodawca nie zawsze jest dobry. Przecież często słyszę od Ukraińców, że szukają pracy wyłącznie u bezpośredniego polskiego pracodawcy, nawet nie zastanawiając się dlaczego. Wiem, jaką czasami może być – ta praca, więc dzielę się informacjami.
Jeśli ten artykuł zostanie przeczytany przez polskich pracodawców, przyda się on dla ogólnego zrozumienia, że pracownik z Ukrainy to taki sam pracownik, co każdy – Polak, Niemiec, Filipińczyk czy Amerykanin. Zatrudnienie Ukraińca nie zaoszczędzi pieniędzy. Natomiast chodzi tutaj o to, że ktoś tę pracę wykonuje, bo w tej chwili do tej pracy nie ma nikogo lepszego od tego pracownika zagranicznego (pod względem umiejętności zawodowych lub po prostu nie ma chętnych).